Ślub cywilny w plenerze – Pałac Golice, Zuzia i Marcin

Najpiękniejszy Ślub cywilny w plenerze w Pałacu w Golicach

Cześć Kochani! Dlaczego ślub Zuzi i Marcina był dla nas najpiękniejszym ślubem plenerowym i dlaczego zajął szczególne miejsce w naszym sercu, dowiecie się w dzisiejszym blogu. Natomiast zanim Wam to wyjaśnimy, może zacznijmy od początku. Jak to wszystko się zaczęło. Może wtedy, nie będziemy już musieli wszystkiego Wam wyjaśniać.

Do dziś pamiętamy, jak spotkaliśmy się z Zuzią i Marcinem w jednej z Retkińskich kawiarni, żeby omówić naszą współpracę i podpisać umowę na reportaż ślubny. Znacie to uczycie, kiedy kogoś poznajecie i od razu czujecie że to jest to? Od razu rozmowa się klei, jest wesoło a nim się obejrzycie, mija godzina spotkania i kawiarnia się zaczyna zamykać. Tak właśnie było z Zuzią i Marcinem. Zuzia – nasza pozytywna gaduła, która wyjęła swojego iPad’a i przedstawiła nam ich plan na ten dzień. Marcin z uśmiechem i oczami pełnymi miłości patrzył jak Zuzia z ogromnym zaangażowaniem opowiada nam o wszystkim i również dorzuca swoje pięć gorszy. Mieli zaplanowane wszystko.

Mały ślub cywilny w plenerze, na terenie Pałacu rodziców Zuzi z ogromnym, zielonym ogrodem. Wszystko na ślub mieli robić sami, kwiaty zerwane z pola, ciasta upieczone przez ukochane Ciocie i Babcie. A przy tym wszystkim Oni, zakochani do szaleństwa, szczęśliwi w gronie swoich najbliższych tańczący na parkiecie pod gołym niebem na parkiecie zrobionego przez Marcina z pomocą rodziców. Brzmi jak ślub jak w bajce co? Tak właśnie było! Myślimy, że w tym momencie macie też odpowiedź dlaczego ten ślub znalazł szczególne miejsce w naszym sercu. Mianowicie – przypominał bardzo nasz ślub, skromny ślub cywilny w plenerze z garstką najbliższych osób, wesele w stodole, kwiaty zasiane przez mamę Michała, bukiet od przyjaciółki.. Rozumiecie już o co chodzi?

slub w plenerze (74)
slub w plenerze (80)

To już tutaj możemy Wam pokrótce zdradzić przepis na ślub idealny – róbcie wszystko sercem, na swoich zasadach, dokładnie tak jak w duszy Wam gra. Nastawienie na dobrą zabawę i celebracje tego dnia i nic więcej do szczęścia nie potrzebna. To sprawdziło się u nas, ale również u Zuzi i Marcina.

No dobrze, mały przedsmak już macie. Czas na TEN DZIEŃ. Jest 19 sierpnia, a od rana przepiękne słońce i ani jednej chmurki na niebie. A to oznacza jedno zmartwienie dla pary młodej z głowy. Bo, nie ukrywajmy. Każda para młoda, która organizuje ślub w plenerze, martwi się – a co jeśli będzie padać? A no nic! Co prawda, Zuzia i Marcin nie musieli się tym martwić, ale inne pary też nie muszą. Deszcz na ślubie plenerowym nie powinien być żadną przeszkodą, dodaje niesamowitego uroku i klimatu podczas ceremonii. Ale dziś nie o tym. O ślubie w plenerze podczas deszczu opowiemy Wam przy innym ślubie (bo na takim też byliśmy). Wróćmy więc do dnia Zuzi i Marcina. Przyjeżdżamy na miejsce i… nie możemy podnieść szczęki z podłogi. Przepiękne miejsce, ogromny ogród, cudny Pałac pośród drzew. Coś niesamowitego. Zakochaliśmy się w tym miejscu widząc go tylko z zewnątrz, wchodząc do środka przepadliśmy na dobre.

Przyznamy Wam szczerze, nigdy jeszcze nie mieliśmy takiego napływu inspiracji i kreatywności jak wtedy, gdy Marcin zaczął nas oprowadzać po Pałacu. To było uczucie nie do opisania, chodzimy od miejsca do miejsca, a w głowie milion pomysłów na to jakie zdjęcia zrobić. Całe szczęście Zuzia i Marcin mieli dużo siły i chęci, aby podążyć za naszymi pomysłami dzięki czemu zrobiliśmy dla nich najpiękniejszą pamiątkę na całe życie, a my? Mamy najpiękniejsze zdjęcia w naszym portfolio.

Tak więc będąc już na miejscu, zrobiliśmy obchód i rozeznanie co gdzie jest i zabraliśmy się za zdjęcia. Zaczęliśmy oczywiście od zdjęć na zewnątrz, dron poszedł w ruch a później skupiliśmy się na detalach. Zawsze staramy się zrobić jak najlepszy wstęp do historii, którą właśnie opowiadamy za pomocą zdjęć. Po zrobieniu zdjęć przyszedł czas na przygotowania Marcina wraz z jego świadkiem. Było na luzie, było wesoło, było naprawdę pięknie. Klasyczne zdjęcia z przygotowań Pana Młodego za nami, teraz czas na portrety i oczywiście fotki z drinkiem. Tego nie mogło zabraknąć. Jak widzicie, Marcin w roli modela sprawdził się idealnie. Pełen luz który mu towarzyszył, sprawił że na zdjęciach wyszedł jak milion dolarów i wcale nie widać, że pierwszy raz stanął przed profesjonalnym aparatem. Szacun Marcin!

Dobrze dobrze, pewnie jesteście ciekawi co słychać u Zuzi? A u Zuzi podobnie, wesoło ale już z lekkim podekscytowaniem i pięknymi emocjami. Wiecie czego nie mogła się Zuzia najbardziej doczekać? First looka, żeby być już ze swoim przyszłym Mężem i móc się do niego po prostu przytulić. Piękne, prawda? Zrobiliśmy więc zdjęcia Zuzi (również ze wsparciem swojej świadkowej), cudne portrety przy których Zuzia również czuła się jak ryba w wodzie, mimo że wcześniej nie miała nigdy zdjęć robionych. No i w końcu nadszedł czas na..

First look! Tak, dlaczego frist look jest tak ważny? Może napiszemy o tym przy innym blogu, a tutaj pozwolimy, że zdjęcia same odpowiedzą na to pytanie. First look zrobiony, co dalej? Dzięki temu, że wszystko – to znaczy – przygotowania, ślub i wesele odbywały się w jednym miejscu, miesiliśmy jeszcze czas na mini sesję przed ślubem. Wzięliśmy więc Zuzię i Marcina w obroty i zrealizowaliśmy swoje pomysły, które napływały do naszych głów co sekundę. Zrobiliśmy więc najpiękniejsze zdjęcia przed ślubne i daliśmy parze młodej czas dla siebie na chwilę przed ceremonią. Natomiast my, poszliśmy zobaczyć co słychać w miejscu ceremonii, poznać gości i wspólnie poczekać na parę młodą idącą przysięgnąć sobie swoją miłość do końca życia.

Ślub cywilny w plenerze w piękny, słoneczny dzień, w gronie najbliższych. Czy może być coś piękniejszego? Wydaje się nam, że nie. Zuzia i Marcin przyszli uśmiechnięci – no dobra, Zuzia troszkę wzruszona – ale dalej uśmiechnięta. Ceremonia była cudowna, pełna emocji, uśmiechu a przede wszystkim wypełniona miłością. Po ceremonii para młoda została osypana płatkami kwiatków, które również były suszone przez rodzinę i przyjaciół. Tutaj w każdym elemencie tego dnia było czuć miłość i magię.

Przyszedł czas nas życzenia, toast, obiad i mini sesję. Mając tak piękne zachodzące słońce, grzechem byłoby go nie wykorzystać. Zdjęcia z resztą mówią same za siebie, sami zobaczcie. A co było dalej? Dalej, dalej, dalej.. Dalej zaczęło się wesele, bez pierwszego tańca! Jak to możliwe? A no możliwe! Zuzia i Marcin nie chcieli mieć pierwszego tańca, więc na parkiet zaproszeni zostali wszyscy goście i wspólnie rozpoczęli zabawę. Uwierzcie nam, wszyscy przeżyli, wszyscy byli zadowoleni i nikt nie miał pretensji o brak pierwszego tańca. To jest kolejna zasada udanego ślubu – jeśli czegoś nie czujecie, to nie róbcie! To jest Wasz dzień i ma być taki jaki wy chcecie. Tak więc gdy zaczęły się grube balety, my już trochę odetchnęliśmy (bo to już taki moment, gdzie stres i emocje trochę opadają i możemy na spokojnie pracować bez presji czasu, bo już wszystko co najważniejsze się wydarzyło).

W przerwie miedzy tańcami zrobiliśmy szalone zdjęcia z świecami dymnymi z gośćmy, oczywiście nie mogło zabraknąć też zimnych ogni czy belgijki wytańczonej na trawie pośród drzew. W miedzy czasie przyłapaliśmy Zuzię z przyjaciółkami robiącymi sobie zdjęcie z fontanną ( zdjęcie Zuzi wykręcającą swoją suknie ślubną z wody jest naszym ulubionym). No dobra, zdjęcia przyjaciół w pałacu na kanapie, czy z pianinem albo świecznikami są również naszymi ulubionymi. Widać na nich ten luz i dobrą zabawę tego dnia.

Nie wiemy czy dotrwał ktoś do końca – jeśli tak, możecie dać znać! Myślimy, że wiecie już dlaczego dla nas to był najpiękniejszy ślub w plenerze, a jeśli nie… to niech zdjęcia Wam dopowiedzą resztę. A tak prawdę mówiąc, niech opowiedzą całość!

 

Zuzia, Marcin, jeśli to czytacie to chcemy Wam raz jeszcze podziękować za zaufanie i tak wspaniały ślub. My byliśmy w pracy, ale bawiliśmy się świetnie! Było pięknie, cudownie, emocjonalnie i na luzie. Dziękujemy Wam za to! Życzymy Wam mnóstwo miłości i tej radości, która towarzyszyła Wam tego dnia. Jesteście najlepsi, dziękujemy!